Australijczycy Święta obchodzą na luzie. Nikt nie siedzi godzinami w kuchni, w supermarketach nie ma dużych kolejek, nie widać, by ktoś gonił za prezentami. I nic dziwnego, w końcu właśnie zaczęły się wakacje. Dzieci nie chodzą do szkoły, słońce świeci a w powietrzu unosi się przecudny zapach kwitnących kwiatów i drzew. Bajka!
Jak wyglądają same Święta? Tak jak w innych krajach anglojęzycznych 25 grudnia z samego rano dzieci rozpakowują prezenty, a po południa rodzina i przyjaciele spotykają się na obiad, jednak niekoniecznie uroczysty. Zwykle organizuje się tzw. barbie czyli barbecue, a wszystko w bardzo zrelaksowanej atmosferze, bez nerwów i pośpiechu.
Główną atrakcją drugie dnia świąt jest rozpoczęcie Rolex Sydney Hobart Yacht Race, jednego z najcięższych wyścigów na świecie, z którego relacje można oglądać i w polskiej telewizji.
Powiem krótko: jeżeli marzy Wam się wizyta w Sydney, to nie ma chyba lepszego czasu niż Boże Narodzenie. Nie spodziewajcie się chmary turystów, oni skupiają się głównie w okolicach mostu i opery. Sama była zdziwiona spokojem jaki wszędzie panuje. I chyba najważniejszym odkryciem tej podróży była dla mnie australijska przyroda – dzika, pachnąca, wszechobecna. Piękna.