O sztuce czytania słownika

Słownik zaczęłam czytać na czwartym roku studiów w ramach przygotowania do egzaminu z tłumaczenia. Byłam już wtedy na poziomie C2, jednak moja pasja i ambicja nie pozwalały mi spocząć na laurach. Miałam świadomość tego, że nie zapamiętam całego słownika, jednak uznałam, że jest to jedyny sposób na sprawdzenie, z jakimi słowami mam jeszcze problem.

Zawsze lubiłam uczyć się słówek i korzystać ze słownika papierowego. Wszystkie nowo poznane słowa zapisywałam w zeszycie i na bieżąco je powtarzałam. Korzystałam ze słownika Oxford Wordpower, w którym poza przekładem na język polski możemy znaleźć angielską definicję, kolokacje, przykłady, a także synonimy, antonimy, no i oczywiście wymowę.

Moja strategia była bardzo prosto: czytam, a właściwie studiuję słownik od A do Z. Na każdej stronie podkreślam nowe słowa lub użycia, o których zapominam, bądź o których nawet nie miałam pojęcia. Po przestudiowaniu danej litery wypisuję nowe słowa i wyrażenia badź ważne zwroty w zeszycie. Niestety przy C okazało się, że jest ich za dużo, zostało mi więc tylko powtarzanie tego, co podkreślone.

Dziś już nie pamiętam nawet, ile czasu zajęło mi przestudiowanie całego słownika i czy zdążyłam to zrobić przed egzaminem. Jednak sprawiło mi to taką radość i dało tyle przyjemności poznawczej, że nawet po skończeniu studiów niejednokrotnie zasiadałam w fotelu z filiżanką kawy i z rozrzewieniem czytałam podkreślone słowa.

Być może dla wielu osób czytanie słownika wydaje się zajęciem żmudnym, nudnym i nieprzynoszącym efektów, jednak dla mnie jest to jedno z najpiękniejszych i najważniejszych osiągnieć. Jak się później okazało, nie jestem w mojej miłości do słów i słowników osamotniona. W 2008 roku Ammon Shea (jeden ze współczesnych guru angielskiej leksykografii) wydał rewelacyjną książkę Reading the Oxford English Dictionary. One Man, One Year, 21, 730 pages. 

O czy pamiętać przy czytaniu słownika? Przede wszystkim należy podejść do tej czynności ze spokojem i zdawać sobie sprawę, że jest to zajęcia nie tylko czasochłonne, ale i wymagające dużej koncentracji i samozaparcia. Osoby którym nauka sama w sobie sprawia przyjmność i które nie traktują przyswajania języka w kategorii wyścigów, na pewno poradzą sobie lepiej niż te, którym zależy na natychmiastowych efektach.

Kursantom na niższym poziomie w żadnym wypadku nie polecam czytania słownika od deski do deski, gdyż może być to bardzo demotywujące. Zachęcam jednak wszystkich do korzystania ze słowników papierowych, do czytania definicji, przykładów i robienia notatek. Tego typu podejście, choć bardziej kłopotliwe i pracochłonne, być może przyniesie lepsze długofalowe rezultaty, niż szybkie sprawdzenie definicji w słowniku internetowym.